Przetarł oczy, sądząc, że to wszystko to tylko jakiś sen.
Zbawienny sen. W końcu jest wolny, tylko, że w jego głowie rodziło się jeszcze
więcej pytań, niż wcześniej. Nie wiedział co ma robić, gdzie pójść… Był
pozostawiony sam sobie i pomimo tego, że wiedział na co się pakuje uciekając,
nie rozumiał wtedy tak naprawdę powagi sytuacji. Co teraz? Nawet przyszło mu do
głowy, żeby wracać, ale odgonił ten durny pomysł jak najprędzej. Nie chciał
przecież dobrowolnie poddać się praniu mózgu, albo skazać na śmierć. To byłoby
szaleństwo. Uciekać, tylko po to, aby wrócić. Myślał, że zaraz zwariuje. Musiał
w końcu wziąć się w garść. Co nie zmienia faktu, że mógł to wszystko dokładniej
zaplanować. Usiadł ciężko biorąc w garść trochę ziemi. Taką „prawdziwą” ziemię
widział tylko na lekcjach biologii, a w dodatku była zupełnie inna w dotyku.