sobota, 30 listopada 2013

Rodział III

Przetarł oczy, sądząc, że to wszystko to tylko jakiś sen. Zbawienny sen. W końcu jest wolny, tylko, że w jego głowie rodziło się jeszcze więcej pytań, niż wcześniej. Nie wiedział co ma robić, gdzie pójść… Był pozostawiony sam sobie i pomimo tego, że wiedział na co się pakuje uciekając, nie rozumiał wtedy tak naprawdę powagi sytuacji. Co teraz? Nawet przyszło mu do głowy, żeby wracać, ale odgonił ten durny pomysł jak najprędzej. Nie chciał przecież dobrowolnie poddać się praniu mózgu, albo skazać na śmierć. To byłoby szaleństwo. Uciekać, tylko po to, aby wrócić. Myślał, że zaraz zwariuje. Musiał w końcu wziąć się w garść. Co nie zmienia faktu, że mógł to wszystko dokładniej zaplanować. Usiadł ciężko biorąc w garść trochę ziemi. Taką „prawdziwą” ziemię widział tylko na lekcjach biologii, a w dodatku była zupełnie inna w dotyku.