Naciągnął wyżej nogawkę przyglądając się dwiema czerwonymi
kropkami na swojej nodze, które zostały pamiątką po ukąszeniu węża. Pozostaje
tylko nadzieja, że nie był jadowity. Rana lekko spuchła, więc postanowił, że
musi się gdzieś zatrzymać. Przynajmniej na kilka godzin, aby oszczędzić nogę. Wolno maszerował kiedy coś mokrego
kapnęło mu na głowę. Kolejne krople wody zaczęły spadać z nieba i nim srebrnowłosy
zdążył ujść parę metrów jego ubranie całe zmokło, a rozczochrane od ciągłego
biegu włosy opadły żałośnie na twarz. Zdawało mu się, że coś przebiegło tuż
obok niego. Zaczął rozglądać się naokoło, ale żadnego podejrzanego stworzenia
nie zauważył. Przesunął kolejną gałąź krzewu, a jego oczom ukazała się wielka
jaskinia. Niepewnie wszedł do niej. Przywarł do jednej z lodowatych ścian. Cały
trząsł się z zimna, ale zdjął przemoczony podkoszulek. Nie było tutaj żadnego
suchego drewna, aby rozpalić małe ognisko. Mógłby się przy nim ogrzać i przy
okazji oświetlił, by to ciemne wnętrze swojego nowego domu. Oprócz odgłosu ulewy,
która narastała słyszał jak szybko bije jego serce. W życiu nie bał się tak jak
teraz, a strach spotęgował jeszcze głośny pisk, który dobiegł od wejścia.
Widział niewyraźnie zarysowaną sylwetkę. Jeśli się nie mylił to był człowiek z
którym nie tak dawno miał do czynienia. Chyba nie uciekł od niego tak daleko jak
zamierzał.
- Ta jaskinia jest już zajęta, jeśli jeszcze nie zauważyłeś.
- Kto tu jest? – usłyszał pełen strachu głos i jednocześnie
szczęk zębów.
- Tutaj jestem – spróbował zwrócić na siebie uwagę.
Za dźwiękiem głosu zielonowłosy gość podszedł do niego.
- Ach, to Ty. Czy mogę… jedną noc.
- Siadaj.
Fumiko posłusznie siadła obok niego i skuliła się z zimna. Nietoperz
z którym przed chwilą się spotkała uciekł, ale wiedziała, że w głębi tego
schronienia czai się mnóstwo tych latających potworów. Jej oczy przyzwyczaiły
się do ciemności. Nieznajomy obok niej, darł właśnie swoją odzież, co nieco
zaskoczyło dziewczynę.
- Co robisz?
- Nieważne – spławił ja i ułożył skrawek materiału w wąski
pasek przytknąłwszy do łydki.
Wtedy dopiero brązowooka zauważyła jego ranę.
Niespodziewanie wyrwała mu zielony materiał i przykucnęła koło jego nogi.
- Ej!
- Nie umiesz, to się nie odzywaj! – wykrzyknęła uciszając
srebrnowłosego.
Obwiązała materiał wokół kończyny nad raną i ścisnęła mocno,
aby jad się nie rozprzestrzeniał. Zawiązała na supeł i dotknęła opuchniętej
skóry.
- Nic Ci nie będzie. Część jadu wypłynie z krwią – wytarła dłoń
o swoje spodnie – Trochę teoretycznej wiedzy się przydaje – uśmiechnęła się
sama do siebie.
Yaten dopiero teraz zorientował się, że mała strużka krwi
wypływa z niego, przez małe ukąszenie.
- Aż tak Ci zimno? – zapytał czując jak ciało nieznajomego
drży i dotyka co chwile jego ramienia.
- Mhm – kiwnęła głową.
- Mnie też. Idę poszukać czegoś na rozpałkę.
Wstał lekko kulejąc.
- Idziesz na dwór? Oszalałeś?! – momentalnie poderwała się
na nogi.
- Kto powiedział, że idę do tej mokrej dżungli – zaśmiał się,
a jego śmiech odbił się echem.
- W lesie raczej nie ma jaskiń… Myślisz, że to jest coś
więcej niż sam teren porośnięty drzewami bez dostępu do elektroniki i innych
technologii?
- Tak właśnie myślę – odparł znudzony – A Ty bawisz się w
Tarzana z maską. Idę tam – pokazał palcem czarną otchłań groty.
- Idę z Tobą – powiedziała niechętnie, ale mimo wszystko nie
chciała zostawać sama w tym miejscu.
Dołączyła do zielonookiego i szła chowając się ukradkiem za nim.
Gdy poczuła jak coś dotyka jej włosów przycisnęła się do pleców chłopaka mało
nie wybuchając płaczem. Zastygł w bezruchu i odwrócił się do niej.
- Ty się boisz! – palcem dotknął jej czoła odpychając – Taki
z Ciebie bohater, a naprawdę jesteś tylko małym, zbłąkanym chłopczykiem, który potrzebuje
mamy, a nie przygód.
- Jakim chłopcem? – tylko te słowa zapamiętała wyrwane z
kontekstu.
- Chcesz, żebym był Twoją niańką?! Czy ja wyglądam na
niańkę?! – wziął głęboki wdech – Dobra, trzymaj się mnie i nie zgub się –
odpuścił i złapał ją za ramię.
Szli powoli, uważając na każdy krok. Yoshida dawno zamknęła
oczy, a i tak z otwartymi niewiele więcej by zobaczyła. Jej puls w końcu się
uspokoił. Nie powinna zachowywać się jak dziecko. Skarciła się w myślach za
swoje głupie zachowanie i chcąc udowodnić temu przemądrzałemu głupkowi, że umie
sobie radzić sama, wyrwała się z jego uścisku w tym samym czasie tracąc
równowagę i powodując to samo u srebrnowłosego. Runęli obydwoje na twarde podłoże.
- Co Ty debilu zrobiłeś?! – zielonooki wpadł w furię, choć
to nie on miał najgorsze lądowanie.
Leżał na biednej Fumiko, która próbowała wyswobodzić ręce.
Wsparł się na rękach i zobaczył brązowe oczy dziewczyny. Maska zsunęła się jej,
ale szybko ją poprawiła i korzystając z nieuwagi Yatena popchnęła go do tyłu. Wyprostowała
się i strzepnęła niewidzialny kurz ze swoich militarnych spodni.
- Potknęłam się o coś, tak samo jak Ty, więc nie zwalaj
wszystkiego na mnie! Znaczy potknąłem…
„No tak, przecież w mniemaniu tego idioty jestem chłopakiem.”
Odnalazła po omacku coś szorstkiego i podniosła do góry na wysokość
oczu.
- Uważaj! To szczur! – krzyknął Kou.
Dziewczyna przestraszona upuściła przedmiot, a srebrnowłosy
zręcznie go przechwycił.
- Punkt dla mnie. Ktoś zostawił dla nas suchy opał.
- Jest tego więcej – rzuciła małym kawałkiem w stronę
chłopaka, celując w brzuch.
Cichy jęk utwierdził ją, że dobrze trafiła. Zebrała po kieszeniach
ile się dało, a do tego ułożyła mały stos, który wzięła na ręce i odwróciła się
na pięcie.
- Będziesz tu stał jak kołek?
- To bolało! – warknął, ale wziął parę większych drewienek i
poszedł za nią.
W końcu dotarli na wcześniej zajmowane przez nich miejsce i
rzucili na środek zdobycz. Yoshida poukładała wszystko w ładny, ale skromny stos.
Kłopot zaczął się później, gdy wzięła w dłonie dwa większe kamyki i nieporadnie
pocierała jeden o drugi. Gdy tak się mocowała, nie umiejąc poradzić sobie bez
zapalniczki, ani zapałek nad jej uchem rozległ się głośny i bezlitosny śmiech.
- Chcesz znowu dostać?!
- Błagam Cię… Może umiesz opatrywać rany jak baba, ale do
bicia się nie nadajesz. Tak samo do rozpalania ogniska.
Wziął od niej kamienie i zaczął trzeć z całej siły. Trochę
zeszło, zanim rozpalił pierwszą iskrę, ale gdy już to zrobił popatrzył z
wyższością na dziewczynę.
- Jak masz na imię? – zapytała czując jak ogarnia ją
nieprzeparta chęć zaśnięcia.
- Yaten. A Ty?
Ogień powoli zajmował całą powierzchnię do tego
przeznaczoną, więc dziewczyna wyciągnęła przed siebie dłonie próbując je
rozgrzać. Gdy zrobiło jej się cieplej, a miły trzask dochodzący z ogniska
zaczął współgrać ze strumieniami deszczu na zewnątrz ułożyła się na ziemi i nie
zwracając już uwagi na głupie docinki ze strony chłopaka, ani nie usłyszawszy
jego pytania zasnęła zmęczona.
No nareszcie! Chociaż cały czas trzymasz człowieka w niepewności ;D Taki klimat zdecydowanie sprzyja Yatenowi i Fumiko, są sami i muszą polegać na sobie. Faaaaajneeee :D Jak to się dalej rozwinie? Mam tyle pomysłów :D ;)
OdpowiedzUsuńBardzo fajne opowiadanie. Szkoda że nie ma dalszego ciągu;-) pozdrawiam
OdpowiedzUsuń